poniedziałek, 17 października 2011

Dokąd zmierzamy?

Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska



Życie w nieustannym stresie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. The American Medical Association zgodnie twierdzi, że ponad 90% chorób ma powiązanie ze stresem.
Kiedy jesteśmy w stanie konfrontacji z sytuacją , którą nasz twórczy umysł postrzega jako niebezpieczną, nasz organizm zaczyna wydzielać kilkadziesiąt neurotransmiterów, z których najbardziej znanym jest hormon walki lub ucieczki - adrenalina.

W naszym społeczeństwie rywalizacja jest tak rozpowszechniona, że nawet dzieci szkolne są pod wpływem wszechobecnych nacisków, które w konsekwencji prowadzą do stresu. Sama szkoła jest wielkim źródłem stresu, zwłaszcza dla dzieci, których wyniki szkolne są słabe. Bez wątpienia szkoła jest doświadczeniem definiującym człowieka. Poczucie własnej wartości, wybór kariery, oczekiwania w życiu kształtują się w dużym stopniu pod wpływem ocen, nagród, które otrzymujemy w szkole. Słabe wyniki w szkole przynoszą wiele negatywnych emocji, które prowadzą do lęku i postrzegania zagrożenia, i niebezpieczeństwa, czyli stresu. Upośledza on uczącego się uruchamiając błędne koło, po którym oceny szkolne spadają spiralą w dół.................... Ogólnie nauczyciele szkolni testują i doceniają zadania półkuli logicznej. Logika, sekwencje, liczenie, kategoryzowanie, umiejętności werbalne wszystko to jest wysoko nagradzane w szkole. Intuicja , emocje, humor, ruch rytmiczny, tworzenie obrazu i inne "gestaltowe" możliwości mózgu nie są używane, testowane i szczególnie cenione. Dopiero w prawdziwym świecie, poza klasą, gdzie sukces zależy od twórczej wyobraźni, która umożliwia ustanawianie i prowadzenie biznesu i innych działalności, zaczynamy doceniać wagę mózgu "gestalt".
"Smart moves, why learning is not all in your head" dr Carla Hannaford
Życie w nieustannym stresie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. The American Medical Association zgodnie twierdzi, że ponad 90% chorób ma powiązanie ze stresem.

Kiedy jesteśmy w stanie konfrontacji z sytuacją , którą nasz twórczy umysł postrzega jako niebezpieczną, nasz organizm zaczyna wydzielać kilkadziesiąt neurotransmiterów, z których najbardziej znanym jest hormon walki lub ucieczki - adrenalina.
To nasza indywidualna interpretacja świata decyduje o tym, czy daną sytuację będziemy postrzegać jako zagrożenie, czy możliwość poznawania otaczającej rzeczywistości.

Wydzielanie adrenaliny, to reakcja stopniowa zależna od stanu zagrożenia, stąd by ją organizm rozłożył , potrzebny jest czas zanim poczujemy się znowu spokojni. W czasie stresu kora nadnerczy również wydziela grupę hormonów zwanych glukokortykoidami, z których najważniejszy to kortyzol. Kortyzol podnosi poziom cukru we krwi, aby wydzielić energię potrzebną do aktywności mięśni. Badania na Uniwersytecie McGill wykazały, że większa ilość kortyzolu wiąże się z mniejszą możliwością uczenia się i słabszą pamięcią, a także z problemami w koncentracji. Dzieci w sytuacjach, które postrzegają jako stresujące reagują roztargnieniem, i "walczą". W trudnej sytuacji reakcja "przetrwanie" jest bardziej pożądana niż racjonalne myślenie. Ale gdy stres jest przewlekły i długotrwały płacimy za to coraz większą cenę. Ponieważ rozwój sieci nerwowych i mielinizacja są skoncentrowane na obszarach przetrwania, rozwój sieci w odpowiedzialnym za tzw. wysokopoziomowe myślenie przyczynowo- skutkowe mózgu limbicznym i nowej korze jest ograniczone.

Ludzie żyjący w dużym stresie nieodpowiednio rozwijają drogi nerwowe, tworzące fundamenty dla nowego uczenia się, rozumowania i twórczości.
Często też są nieświadomi tego, jak bardzo są zestresowani.

Jest tak, ponieważ stało się to dla nich stylem życia. Hans Selye nazywa tę nieświadomość "General Adaptive Syndrome - GAS"), skomplikowanym fizjologicznym mechanizmem, którego celem jest pozwolić organizmowi dostosować się do stresu. Adaptacja jednak niekoniecznie zawiera w sobie zdolności wyższego myślenia i twórczego funkcjonowania.

A konsekwencje?
Czy nieumiejętność radzenia sobie z wyzwaniami życiowymi wynikająca z braku mielinizacji sieci nerwowych u dzieci, nie przekształca się w problemy związane z brakiem zaspokojenia własnych ekonomicznych potrzeb u ludzi dorosłych?

Czy stres związany z tą sytuacją nie przekłada się na rozwój chorób takich jak rak?
"Plaga nowotworów dziesiątkuje Polskę" - donosi sobotnie wydanie informacji na www.wp.pl "Wybrzeże i Mazury - najmniej skażone regiony Polski - są dotknięte plagą zachorowań na raka płuc. Te szokujące informacje podaje ostatni raport przygotowany przez Centrum Onkologii w Warszawie. Największy wpływ na zachorowalność ma zachowanie i styl życia ludzi, a nie stan otaczającego ich środowiska - uważa współtwórczyni raportu dr Joanna Didkowska z Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii w Warszawie."

Znakomita większość lekarzy i psychologów zdaje sobie sprawę z tego, że stres osłabia działanie układu immunologicznego. Dopóki układ immunologiczny jest sprawny, powstające bezustannie komórki nowotworowe są eliminowane zanim poczynią jakiekolwiek szkody. Wzmożone wydzielanie kortyzolu towarzyszące "zespołowi przetrwania", tłumi działanie systemu immunologicznego, a co z tym się wiąże, wzrasta podatność na zachorowanie m.in. na schorzenia nowotworowe.

Biorąc pod uwagę wyniki prac wielu specjalistów z zakresu pedagogiki, psychologii i medycyny, nie trudno jest odgadnąć iż droga, którą jako społeczeństwo podążamy, wiedzie do krajobrazów dalekich od wyśnionego raju. Myślę, że raczej należałoby się zastanowić, co zmienić, by konsekwencje podjętych działań były bardziej zadowalające zarówno ze społecznego jak i medycznego punktu widzenia.

Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska

---

Centrum OBK \"Vega\"


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

3 Magiczne Pytania

Autorem artykułu jest Konrad Dudek



Poznaj sposób na szczęście - 3 Magiczne Pytania, które możesz zadać sobie na zakończenie każdego dnia. Dzięki nim dostrzeżesz swoje błogosławieństwa jakimi obdarza Cię los.

Czy chciałbyś poznać sposób na dobre zakończenie każdego dnia? Sposób, który pomoże Ci docenić to co otrzymujesz od losu, nawet jeśli czasami wydaje Ci się on mało łaskawy. Sposób nie wymagający od Ciebie żadnej inwestycji... no, może z wyjątkiem kilku minut przed snem.

Jaki to sposób?

Codziennie wieczorem przed zaśnięciem odpowiedz sobie na 3 magiczne pytania:

Pytanie 1. Za jakie spotkane dzisiaj osoby dziękuję?



Może to być osoba, którą spotkałeś na żywo, jak również usłyszana w radiu lub tv. Nie zapominaj o mamie lub żonie (a może mężu? ;) robiącej prania i obiadki.

Pytanie 2. Za jakie rzeczy, które dzisiaj używałem, dziękuję?



Przyzwyczajeni do wygód nie uświadamiamy sobie znaczenia wielu rzeczy w naszym życiu. Dopiero kiedy się zepsują lub je stracimy zaczynamy je doceniać. Samochód, internet, komputer, aparat fotograficzny, ciepłe buty, ulubione dania, książki, ogrzewanie, ciepła woda itd. Za jakie rzeczy, które dzisiaj używałeś jesteś wdzięczny losowi. Prawdopodobnie większa część ludzkości może Ci pozazdrościć. Polska tak naprawdę jest w gronie tego bogatszego świata. Szczęściarz z Ciebie...

Pytanie 3. Za jakie dzisiejsze doświadczenia dziękuję?



Za jakie dzisiejsze doświadczenia życiowe możesz podziekować? Odwiedziłeś ciekawe miejsce, bierzesz udział w dobroczynnym przedsięwzięciu, Twoje dziecko pierwszy raz powiedziało tato, mamo?

Nie zawsze muszą to być miłe przeżycia. Czasami coś nieprzyjemnego w ostatecznym rozrachunku wychodzi nam na dobre, zmienia nas na lepsze. Wizyta u dentysty jest bolesna i stresująca, ale za to jaki efekt? Spróbuj spojrzeć na to co Ci się przytrafia z różnych perspektyw. Odnajduj pozytywne strony nawet w nieprzyjemnych sytuacjach.

Myślę, że te podpowiedzi powinny Ci pomóc. Jeśli mimo wszystko będziesz mieć trudność z odpowiedzią na "3 magiczne pytania", odnieś je do całego życia. Każdy ma jakieś osoby, rzeczy i przeżycia, za które może dziękować. Trzeba tylko umieć je dostrzec i docenić a wtedy okaże się, że szczęście jest naszym udziałem każdego dnia.

---

Autor: Konrad Dudek.
Akademia Wiedzy - rozwój osobisty i samodoskonalenie
GazetkaCV - nietypowe cv i list motywacyjny


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Narkotyki

Autorem artykułu jest Tamiell



Nic na świecie nie jest przez przypadek i bez sensu.
Więc, po co są narkotyki? Czy są bezpieczne narkotyki? Jakie są rodzaje?
Opowiem co wiem. Coś czuje, że muszę...
Narkotyki i sacrum, czyli "odurzacz" i Bóg są wspólnymi cechami wszystkich cywilizacji przewijających się po naszej planecie. Ten fakt zauważony przez jednego z największych myślicieli naszych czasów - Marksa, daje do myślenia.
Dlaczego nasza świadomość i psychika potrzebuje tego typu wrażeń? Co się kryje za tym zjawiskiem?
Czy potrzebuje czy też ucieka do tego typu doświadczeń to i tak nie można narkotyków czy innych używek potępić i powiedzieć o nich że są diabelskim wynalazkiem i niosą tylko zgubę. Znamy wiele zastosowań w medycynie i innych gałęziach przemysłu na przykład w rozrywce;) gdzie narkotyki i używki są regularnie używane i nikomu do głowy nie przychodzi żeby powiedzieć coś złego na temat na przykład kawy... o której się teraz pisze hymny pochwalne, a przecież ona również uzależnia.... A pewnie każdy szaman afrykański czy indiański powie też, że narkotyki służą jako pomost między światami i stanami umysłu ( i nie tylko szaman!). Tyle, że autorytet szamana na "haju" nie jest zbyt wielki (przynajmniej dla większości) i raczej nie tędy droga, jeżeli chodzi o poznanie tych rzeczy....


Wiem o tym, że nic nie szkodzi jak tylko brak umiaru. Nawet arszenik w mikroskopijnych ilościach może służyć jako lekarstwo i tylko nasza nieodpowiedzialna postawa i brak umiaru w korzystaniu z tych darów świata może nam zaszkodzić. I tak jest z narkotykami i ze wszystkim w naszym życiu.

Wylewanie dziecka z kąpielą, czyli zabranianie i oczernianie tych przedmiotów nie jest zbyt mądre a piętnowana powinna być raczej postawa wobec nich niż one same w sobie.

Brak wiedzy i wiele pomówień i fobii, które narosłym wokół tego zjawiska woła o to, aby trochę o tym temacie porozmawiać, bo to brak wiedzy powoduje, że wiele ludzi wciąż popada w problem narkotykowy.


Opiszemy bardziej znane narkotyki. Ale z góry mówię. Nie popieram narkotyków!
Uważam, ze zażywanie narkotyków w żaden sposób nie jest nam potrzebne i używanie ich szkodzi.

Szkodzi naszej psychice i ciału. Powoduje uzależnienie nawet te tak zwane "miękkie"...
Tak samo jak uzależniamy się od protezy, która by pozwalała nam szybciej chodzić, czy w ogóle uzależniamy się od techniki i od dobrobytu... Tak samo uzależniamy się od narkotyków, które sprawiają, że chwilo mamy lepszy humor czy nastrój lub też zwiększają naszą pewność siebie czy dają nam siłę. (Spójrz tylko, co się dzieje w przemyśle farmakologicznym, na wszelkiego rodzaju wzmacniacze, wspomagacze, uspokajacze itd...)

Ale najpierw trochę ogólnie:

Najfajniejsze w narkotykach i chyba taki jest sens ich istnienia jest to, że pokazują człowiekowi jego możliwości... bo NARKOTYKI JEDYNIE POTĘGUJĄ TO CO JUŻ MAMY W GŁOWACH, UMYSŁACH , MIĘŚNIACH i to co już potrafimy i co możemy osiągnąć. I mogą nam pokazać... Może nie prawdę (nie nazywajmy tego tak), ale inną rzeczywistość.... A to daje do myślenia... Tylko, że trzeba myśleć na trzeźwo!

Jeżeli masz w głowie jakieś fajne idee, które z jakiś powodów nie możesz wyrazić, bo hamuje Cię strach czy obawy przed innymi to wypicie sobie kielicha na odwagę jest standardowym zachowaniem. Zapalenie sobie skręta w spokoju również Cię wyciszy. Jeżeli masz dobry nastrój i dobre usposobienie do życia to narkotyk "rozbuja" jeszcze bardziej te nastroje. Człowiek będzie jeszcze weselszy, radośniejszy, więcej siły i szczęścia. Hormony oszaleją. Serotonina i endorfina uszami popłyną i bal będzie trwał przez kilka godzin... Aż się skończy.... A kończy się zawsze poniżej normy.... Czyli wspomniane hormony pójdą spać a pojawią się jakieś inne usuwające z organizmu odpady i zanieczyszczenia poimprezowe, wywołując efekt popularnie zwany kacem tudzież zwałą.

Zdarza się i tak, że nawet będąc w fatalnym nastroju, zły czy coś w tym stylu, "zapodajmy" sobie jakiś środek i nam przechodzi i zaczyna się miły czas. Ale to jest zależne od tego czy generalnie mamy dobro w głowie i porządek, a nasz zły nastrój był przypadkowy. Jeżeli generalnie mamy zły "klimat" w życiu to raczej narkotyki z ulicy nam nie pomogą tylko te z apteki... I to pod kontrolą.. A i to na krótko i to oszukując....

I dalej. Jeżeli w głowie masz jakieś problemy to zażywanie narkotyków nie jest dobrym pomysłem.
Narkotyk sprawia, że opada racjonalne myślenie i hamulce a blokady mentalne, jakie Cię chronią przed Twoimi własnymi problemami przestają działać... Problemy natomiast rosną w siłę i do tego nabierają przeróżnych "fantastycznych" kształtów, co może Cię nielicho przestraszyć i wpędzić w tak zwanego doła, shize, bedtripa itd...
Stany lękowe w tym przypadku to norma. Paranoja obserwuje Cię z każdych oczu, a Ty masz problem z normalnym kontaktem z ludźmi. Wtedy się zamykasz sam i zaczyna być na prawdę smutno i... Niebezpiecznie.

Inna sprawa to to, że narkotyki Cię rozmiękczają, czyli robią Ci papkę z mózgu... Spada Twoja sprawność intelektualna i robisz sobie powoli lobotomie. Nie jest to szybki proces! Ale po paru latach częstego palenia widoczny i to bardzo, a przy zażywaniu na przykład amfetaminowych środków efekt widoczny jest już po kilku tygodniach a nawet dniach.

I tak. W przypadku narkotyków "miękkich" typu marihuana robisz z siebie powoli rozciapanego pacyfistę niezdolnego do działania twórczego i do jakiejkolwiek akcji (skrajność). To też jest wszystko zależne od indywidualnego organizmu i środowiska.
A środki pobudzające typu amfa sformatują Ci umysł na agresora. Będziesz niebezpiecznym, nadpobudliwym idiotą.

Miodowy miesiąc.
Każdy, kto używał narkotyków wie, że początki są piękne. Gdy nasz umysł jest czysty i sprawny, gdy nasza świadomość nie jest podziurawiona narkotykami wtedy te odloty są najpiękniejsze i najbardziej wciągające. Wtedy właśnie najłatwiej o uzależnienie.
Podczas takich chwil, gdy euforia przepełnia nas przypominają nam się słowa ostrzegające nas przed narkotykami i śmiejemy się w głos... "Co oni gadają!" Takie fajne rzeczy! Jak to może być złe?? Przecież to jest naturalne ziółko! Prezent od Boga! Vivat zielone!
A po tym jak nas opuści "faza" to nawet nie mamy żadnego kaca... Nic... Żadnych zwałek czy coś... Można spokojnie iść do szkoły czy do domu... Wpuścić kropelki do oczu (palenie zioła wywołuje efekt przekrwionych ocząt) i wszystko gra... Jak takie coś może być szkodliwe? A może. Tylko właśnie nie od razu.

Dobre złego początki sprawdzają się w tym przypadku idealnie. A ten czas się kończy raz szybciej raz wolniej, ale zawsze się kończy i o tym trzeba pamiętać. Co tu dużo mówić. "Faza" po narkotykach zwłaszcza ta pierwsza jest fajna. Ba! Jest super i łatwo się zachłysnąć tą inną rzeczywistością. Znam osoby, które po zażyciu po raz pierwszy extaski strasznie się wystraszyły.... Bo tak im się to spodobało, że od razu miały ochotę jeszcze raz wystartować! Ale uwierzcie mi, że rzadko się zdarza, aby kolejna (no może po 4-5) impreza była lepsza od poprzedniej... Chyba, że się zmieni dawkę lub narkotyk.... Ale i to nie będzie to, bo w wyniku tego, że już brałeś Twój umysł nie jest już "dziewiczy" i już raczej na pewno nie będziesz miał tak wspaniałej fazy jak za pierwszym razem.
W końcu to tylko miesiąc miodowy.... Skończy się.

Pamiętaj, że narkotyk pokaże Ci jedynie, co masz w głowie. I im częściej będziesz po niego sięgał tym większą cenę będziesz musiał zapłacić za tę informację, a i każda taka akcja zostawia po sobie ślad.

Od strony duchowej teraz:
Za każdym razem Twoja aura zostaje rozrzedzona aż powstają w niej dziury. Poprzez nie do Twego świata wpływają różne mniej lub bardziej niefajne rzeczy, które stają się Twoim światem (wszystko to zależy od indywidualnego stanu psychiki i duszy). Twoja świadomość i zdolność racjonalnego myślenia - logika jest przytępiona, a wrażliwość duchowa zwiększona. Dlatego narkotyki są używane przez szamanów i innego rodzaju "łowców mistycznych odlotów". Podczas odlotu narkotykowego przyswajamy sobie mnóstwo mało fajnych rzeczy - bytów z naszego otoczenia duchowego - astralnego, te rzeczy o ile się ich nie pogoni zostają wraz z Tobą i stają się częścią Twego życia i "śmierdzą sobie", przyciągają sobie podobne i przy następnym "odlocie" dziura robi się jeszcze większa i tak dalej... Ostatecznym efektem tego może być kompletna fiksacja i "zawieszenie" w innym świecie lub ściągnięcie do "realu" jakiegoś dziwnego bytu.
A jeżeli myślisz o rozwoju duchowym to .... .... Ciężko będzie....
Nastraszyłem?:) Ok. To tylko ekstremalne przypadki... To tyle od strony duchowej a teraz psychika.

Niektóre narkotyki "rozmiękczają" nam umysły wywołują miękką "fazę" błogości i dobrostanu. Czas zwalnia... Wszystko się wyostrza.... Nabiera kolorów i głębszego sensu i wymiaru... Oglądany film ma niesamowity wyraz i "trafia" do nas jak nigdy. Słuchana muzyka porusza każdą komórkę naszego ciała i umysłu wyzwalając piękne doznania.... Przedmioty nabierają innego wyrazu i cała rzeczywistość robi się jakaś inna... Czarodziejska... Wspaniała... Błoga.... Ale tak jak mówię to tylko odbicie tego, co mamy w głowie i o ile mamy w głowie strach i złość to narkotyk może wywołać u nas atak paniki lub furię (zależy od narkotyku) przykładem rozmiękczającego narkotyku jest marihuana.,

Natomiast amfetamina najczęściej wywołuje nadpobudliwość czasem agresję. Wzrost sił i sprawności fizycznej i umysłowej (na początku...I to krótkim!). Dlatego jest to ulubiony narkotyk uczących się (to szlachetny cel ;)) imprezujących czy ćwiczących jednak jest to jeden z najbardziej wyniszczających i pustoszących naszą psychikę i ciało narkotyków.

Inne z rodzaju pobudzających to przeróżne odmiany extasy - popularnych "dropsów" czy niektóre rodzaje LSD, czyli "kwasy", kokaina. Heroina to raczej narkotyk halucynogenny, ale też może wywoływać przeróżne paranoje i agresywne zachowania.

Przemysł i postęp poszedł do przodu i nie ominął i tego sektora ( a ponieważ ćpają wielcy tego świata, więc w tym sektorze postęp idzie bardzo szybko - chodzi głównie o wymyślenie "bezpiecznego" narkotyku i przy okazji zajefajnego) i narkotyki są przeróżne i mające na celu wywołanie każdego stanu emocjonalnego.

Ktoś, kto ma iść do filharmonii raczej nie "zarzuci" sobie jakiegoś "speeda" - czyli narkotyku zwiększającego jego siłę i dodającego energii tylko pewnie sięgnie po coś, co go uwrażliwi na odbiór tych subtelnych wrażeń, jakie pewnie w filharmonii będzie dane mu wysłuchać.
I na odwrót. Ci, co idą na całonocną imprezę techno gdzie przez 8-12 godzin mają skakać nie wezmą jakiegoś "malenaża”, bo by pewnie brakło im sił i "fazy" na całą imprezę. Na imprezach najlepiej sprawdzają się extaski, czyli połączenie speeda z melanżem. Narkotyk, który da Ci i siłę do zabawy i jednoczenie sprawi Ci miłą i błogą atmosferę w głowie (chyba, że przedawkujesz albo trafisz na zły towar... Najczęściej śmierć, ale czasem parę lat rehabilitacji i trwałe skrzywienie na całe życie).

Trochę historii.
A skąd się wzięły narkotyki i co sprawiło, że tak są popularne dziś?
"Ojcem" chemicznych środków odurzających typu LSD jest amerykańska armia, która szukała w chemii pomocy przy przesłuchiwaniu więźniów (Wietnam), czyli w latach 60-tych...... Któryś z wojskowych pewnie był hipisem;):) bo twór zwany LSD ukołysał całe pokolenie amerykańskich hipisów i nawet Bill Clinton palił trawkę.... Tylko się nie zaciągał....;):) Pospolite zioło, czyli marihuana i kokaina, rosną po polach od zawsze a pomysłowość człowieka w odnajdywaniu czegoś, co by spowodowało szum w główce nie zna granic i ludzie piją, jedzą, palą, wciągają, wstrzykują i wąchają wszystko, co tylko może spowodować odlot... Słyszałem na przykład o tym, że ktoś palił kropki z muchomora...:) Nie pytajcie o więcej szczegółów, bo sam nie wiem, ale widzicie sami....:)

Dużą zasługą dla dzisiejszej pozycji narkotyków wykazała się Ameryka. Wcześniej narkotyki były w ogóle niezakazane. Na przykład napój Coca cola... Był na początku robiony z orzeszków koli i z kokainy, ale że stwierdzono, że napój idzie jak woda i że kolejki się po niego ustawiają jak po "Polokoktę" przyjrzano się bliżej tematowi i zamieniono kokainę na kofeinę jako akceptowaną społecznie używkę.
Amerykanie mieli kiedyś prohibicję, która zakazywała alkoholu. Ponieważ nie można zabraniać człowiekowi tego, za czym tęskni jego natura prohibicja padła, ale pozostał aparat do jej zwalczania. Wiele tysięcy ludzi nie miało, co robić, więc wymyślono wroga.... Narkotyki! I tak się potoczyło. Napisano mnóstwo prac o tym, jakie to one są be i niebezpieczne i szkodliwe i że trzeba to tępić i zwalczać i już mamy obecne czasy... Dziś w tych czasach hipokryci głośno krzyczą przed swymi wyborcami, jakie to „dragi” są niebezpieczne i „be” by później sobie w spokoju w domku zapalić skręta czy "przypudrować noska". Albo też boją się tego jak ognia przyznając tym samym, że też mają problem z narkotykami.

Narkotyki są częścią naszej natury i sposobem na życie...Niestety... I najlepsze, co można zrobić to potraktować je na równi z alkoholem, który jest społecznie akceptowany.


Uważam, że narkotyki są tylko po to, aby nam pokazać i uzmysławiać, że są inne stany świadomości i że rzeczywistość może inaczej wyglądać. Narkotyki jedynie potęgują to, co mamy już w głowach, więc wiele mamy jeszcze do nauczenia się. Narkotyk to tylko jeden z drogowskazów. Niebezpieczny drogowskaz, ale... Rozsądnie użyty spełni swą rolę. A że przy tym tyle radości daje...;) A my dzieci lubimy takie zabawki...;)
.
Jak stwierdził mój kolega: "każdy raz w życiu powinien zjeść kwasa". Może nie podchodziłbym do tego aż tak radykalnie, ale coś w tym jest, bo one na prawdę poszerzają horyzonty.. I myślę, że to jest ta lekcja i nauka, którą nam narkotyki próbują przekazać. Myślę, że narkotyki to kolejna próba Boga zwrócenia na siebie uwagi... Tylko, że my ludzi jak zwykle przesadzamy! I wiem też, że doskonale możemy się bez tego obejść.


Opis najbardziej znanych narkotyków.

Marihuana. Ziele o wielu nazwach uważane za "miękki" narkotyk i najbardziej popularny i hołubiony przez nasze społeczeństwo. W kilki krajach zalegalizowana. Jest niby bezpieczny i nieszkodliwy... Niby... Bo przez nasz brak umiaru i "dziecinne" używanie tej używki "podstępnie" wchodzi w nasze życie i robi spustoszenie. Nie jest źle od czasu do czasu zapalić sobie skręta... Ale jak ktoś pali parę razy w tygodniu lub, co dziennie to już nie długo zobaczy, jakie to nieszkodliwe ziółko zrobi mu kuku... Znaczy on sam to długo będzie twierdził, że nic mu nie jest!...Zaczyna się od tego, że nic nam się nie chce... Wszystko nam wisi.. Melanż... Palimy sobie coraz częściej sami... Jakieś paranoje... Stany lękowe itd.... Nuda... Marazm... Za każdym razem pomimo tego, że poprzednia faza była słaba, że wpadliśmy w jakieś paranoje to i tak sięga się ponownie mając nadzieje, że "tym razem będzie lepiej..." Nigdy nie jest.... No... Może czasami...;)

Ale na początku jest w drugą stronę. Zazwyczaj ludzi uskrzydla... Heeej tylko po zapaleniu wszystko jest fajne i ma sens... Lepiej się gada i wszystko ładniej dokoła wygląda... Ta faza jest chyba bardziej niebezpieczna, bo trudniej zerwać z czymś, po czym generalnie się lepiej czujemy. Ale jeżeli jest taka sytuacja jak wyżej opisane to TRZEBA jak najszybciej skończyć a co najmniej zrobić sobie parę miesięcy przerwy lub dawkować te „cuda”.

Tak czy owak u większości znanych mi palaczy w pewnym momencie przychodzi rozwód. Koniec. Ci, co palili codziennie nagle przestają albo bardzo ograniczają. (Sporadycznie się zdarza, że "jadą" ostrzej.) Tyle, że to nie przychodzi łatwo i lekko i na prawdę spustoszenia, jakie zostawiły te niewinne ziółka są bardzo widoczne.

Ale marihuana to nie tylko zło i Baba Jaga. Jest to na prawdę przedziwne i bardzo pożyteczne ziółko. Stwierdzono naukowo, że łagodzi objawy chorobowe przy stwardnieniu rozsianym. Działa uspokajająco i rozluźniająco i wiele innych pozytywnych wpływów na ludzkie ciało i psychikę (wiadomo, że rozluźnia a już samo to w sobie jest potężnym lekarstwem dla naszego znerwicowanego społeczeństwa). Po za tym wspomniana roślina oprócz tego chemicznego związku kwasu THC to również wspaniała konopia, która może mieć milion zastosowań w naszym społeczeństwie. Robi się z niej od ubrań i leków po papier i zabawki i na prawdę gdyby nie to, że tak się tępi i piętnuje ten jej jeden przez jednych ulubiony przez innych nienawidzony składnik THC była by ona jedną z podstawowych roślinek hodowanych na świecie. Ale pewnie jej czas jeszcze nadejdzie.

Grzyby i inne halucynogenne środki.
Widzieliście kiedyś młodych ludzi pasących się jak krowy na polach?
Zdarzają się takie egzemplarze, choć generalnie są oni bardziej... Intymni. Ci, którzy się tak zachowywali po prostu jedli małe halucynogenne grzybki, które rosną po polach tam gdzie krowy robią kupy.... Inne z tego rodzaju to przeróżne odmiany kwasów LSD i rozmaite etery, kleje, benzyny, czy nawet zwykłe podduszanie, które również wywołuje "efekty".
Po tych środkach na prawdę masz odlot.... Latasz po świecie fantazji i masz wgląd we własną psychikę o ile będziesz na tyle przytomny by cokolwiek pamiętać... Grzybki lub inne LSD-owe "zabawki" wjadą Ci głęboko w psychikę i wydobędą z twojej podświadomości wszystko, co tam jest. Każdy strach i każda paranoja nabierze takiego rozmiaru i takiego koloru, że możesz i zwariować. Dlatego takie rzeczy biorą raczej ludzie wolni od problemów i nie słyszałem, aby ktoś dla uspokojenia zapodał sobie kwasa... To by go to dobiło.


"Speed" czyli amfetamina.
Działa jak kawa "z dopalaczem" - TURBO. :) Daje mnóstwo energii i nie „telepie” Cię.
Przez kilka ładnych godzin masz większego "powera”, czyli wzrasta moc obliczeniowa umysłu i wydolność mięśni. Rośnie poziom adrenaliny (hormon walki i ucieczki), zmysły się wyostrzają. Ulubiony narkotyk studentów kujących do egzaminów, zdających sesje. Bardzo szybko powoduje uzależnienie i robi największe spustoszenie w organizmie.

Na jej bazie robi się wiele innych narkotyków, które mają dać nie tylko "czada" na przykład do całonocnej imprezy, ale i do tego jakieś wrażenia artystyczne i właśnie dla tego powstało tyle rodzajów przeróżnych pigułek, czyli tabletek extasy.
Jest ich całe mnóstwo w zależności od tego, na jaki nastrój masz ochotę. Dla każdego coś miłego. Jak już mówiliśmy w tej dziedzinie też jest ogromny postęp i pewnie powstaną takie narkotyki które nie wywołają kaca czy jakiś złych przeżyć.. I ludzie będą sobie przeżywać całe życie na haju... Tak właściwie to już się tak dzieje. Przecież cała farmakologia psychiatryczna opiera się na środkach psychotropowych. W USA połowa społeczeństwa "jedzie" na społecznie akceptowanych narkotykach zwanych środkami psychotropowymi i nikt nie robi z tego wielkiego ambarasu... Do nas też zaczyna to docierać... Wystarczy się przyjrzeć reklamom w telewizji i zobaczymy przeróżne środki, które mają zagłuszyć i otumanić nasz głos wewnętrzny, który przecież tylko stara się zwrócić na siebie uwagę abyśmy zmienili życie i nasze przyzwyczajenia. Branie tabletek uspokajających to tak jakbyśmy mieszkając w domu przy zboczu i widząc głaz, który osuwa się na nasz dach grożąc zawaleniem podkładali patyki pod kamień żeby się dalej nie osuwał... i starali się zapomnieć o sprawie zamykając okno... Dopóki nam się dach na głowę nie zawali.... Leki to patyki. Wszystko, co otumania i chowa przyczynę jest patykiem, który wcześniej czy później pęknie.


Narkotyki były, są i będą. I nie ma możliwości, aby je wykorzenić z naszego społeczeństwa. Możemy i wręcz musimy tylko o nich otwarcie rozmawiać i mówić, co to jest, czym grozi i co to daje. Przynajmniej wyeliminujemy w jakimś stopniu jedną z przyczyn brania narkotyków - ciekawość. A drugi powód - przekorę i bunt, załatwilibyśmy legalizacją.

Dzięki wiedzy, że narkotyk tylko odciąga nas od naszego prawdziwego życia. Że nas otumania i wprowadza w błąd. W ostateczności blokuje nas na kontakt z naszą wewnętrzną naturą. Bo jakkolwiek podczas narkotykowego odlotu możemy przeżyć mistyczne doznanie, ale na prawdę jest to tylko po to, aby nam pokazać, że coś takiego jest w ogóle możliwe i że my musimy to sami BEZ NARKOTYKÓW i innych środków wspomagających osiągnąć.
Tylko czysty i piękny umysł i szlachetne, pełne miłości serce może osiągnąć nasz prawdziwy Cel życia. Narkotyk to brudne narzędzie.

Wierze, że każdy nawet jak spróbował to później się z tego otrząśnie i i spojrzy na to tylko jak na podpowiedź i pójdzie dalej samodzielnie budować królestwo we własnej głowie.


Wiem, co mówię, bo sam miałem "niezłe" przygody z nimi. Palenie w wieku 17 lat i później coraz częściej i więcej, ale na szczęście nigdy ciężkich i nigdy intensywnie. W marcu 2002 dostałem od Życia żółtą kartkę. I po 4 miesiącach w szpitalu cudem ocalony, po latach rehabilitacji i z uszkodzeniami mózgu wróciłem tu do Was, aby napisać to, co czytacie. Ból wielki, jaki sprawiłem Rodzinie i bliskim nie da się opisać i ciężko jest w ogóle o tym myśleć. Im dedykuje ten artykuł jako próbę przeprosin, a Wam jako próbę ostrzeżenia i dania więcej światła w tym temacie..

Powodzenia na waszej drodze!

Pozdrawiam Wszystkich
SUNSHINE! :)


---

Drogowskaz - Light'owa strona startowa.
Duchowy Wymiar Życia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jakość życia

Autorem artykułu jest Witold Wojtowicz



Poznając prawo aerodynamiki możesz spowodować, że coś cięższego od powietrza poleci, poznając prawo sukcesu możesz zostać bogatym i szczęśliwym.
Czy zastanawiałeś się kiedyś od czego zależy jakość Twojego życia? Uczono nas, że: "Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz", że "Bez pracy nie ma kołaczy", że "Jesteś kowalem swego losu" i jeszcze wielu innych mądrych rzeczy. Czemu więc tak niewielu ludzi jest naprawdę szczęśliwych, bogatych i cieszy się życiem?

Nie chcę tu sugerować, że te przysłowia nie mają sensu. Wręcz przeciwnie, mają, ale ich sens jest bardzo głęboki. I właśnie o tej głębi sensu chcę trochę z Wami porozmawiać.

Jedną z funkcji naszego umysłu jest przyswajanie informacji. Świat bez przerwy atakuje nas mnóstwem różnych rzeczy. Przyzwyczailiśmy się do tego i uodporniliśmy się. Wręcz doszło do tego, że jeżeli jakaś sprawa nami nie wstrząśnie, często w ogóle jej nie zauważamy. Dlatego najlepiej sprzedawane są sensacje.

Tak szkolą dziennikarzy: Znajdź sensację! Jeśli jej nie znajdziesz to stwórz, albo ponaciągaj fakty. Jak tego nie zrobisz, to jesteś złym dziennikarzem i szybko stracisz pracę.

Najlepiej sprzedawane filmy, to takie, które wyzwalaja emocje bo się biją, strzelają, mordują i dużo seksu.

Nasza emocja, to zwierzątko, które potrzebuje właśnie takiego pokarmu. Ale jak będziesz mu w tym folgował, to niedługo staniesz się zwierzątkiem.

Czasem spotykam ludzi, którzy mówią, że nie lubią filmów, brutalnych, ale z niecierpliwością oczekują ulubionego serialu w TV, w którym się wszyscy zdradzają i szantażują albo dziennika TV. Zostało udowodnione, że dzienniki mają gorszy wpływ na psychikę, niż najgorsze filmy, bo podświadomość rozumie, że fikcja to fikcja, a dziennik, to rzeczywistość. Ale tak naprawdę, dziennik, to tylko część rzeczywistości odpowiednio spreparowana przez dziennikarzy.

Patrzymy na świat emocjonalnie.
Nasza wewnętrzna skala ocenia wydarzenia w ten sposób, że to jest lepsze, co bardziej nas emocjonuje, często wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi. Emocja jest jak płomień, który ciągle trzeba podsycać nowymi wrażeniami. I na poszukiwaniu tych wrażeń koncentruje się większość ludzi. A największe pieniądze robią ci, co potrafią znaleźć najlepsze paliwo dla tego ognia.

Emocja jest niespokojna. Nie potrafi nad niczym dłużej się skupić i zamiast budować - pali i trawi wszystko, co dopadnie.
Jeżeli chcemy w życiu zrealizować coś wartościowego, potrzeba spokoju i koncentracji.

Proces realizacji jakichkolwiek zamierzeń, to długotrwała konsekwencja w działaniu. Im dłużej pracujesz nad jakimś projektem, tym bardziej go rozumiesz i większy sukces odnosisz w tej dziedzinie. Natomiast, gdy rządzi tobą emocja, to nie masz szansy na konsekwencje. W każdej dziedzinie są dołki i górki. Prawdziwe osiągnięcia zawsze związane są z pokonywaniem wielu przeciwności.

Emocja nie lubi przegrywać. Jeżeli intelekt nie weźmie steru w swoje ręce, to zdarza się, że emocja poczyta chwilowy upadek jako klęskę i daje za wygraną.

Emocja jest oczywiście potrzebna, ale naszym życiem powinien sterować umysł.

Przedstaw sobie obrazek, na którym koń ciągnie wóz i na wozie siedzi woźnica. Jest to symbolika naszego życia: Koń, to sfera naszych emocji, wóz to ciało fizyczne, a woźnica, to intelekt. Jak uważasz, kto powinien tu rządzić? - Oczywiście woźnica. Ale często bywa, że koń ciągnie tam gdzie chce, bo woźnica nie nauczył konia posłuszeństwa.
Tak niestety bywa w przypadku bardzo wielu ludzi, że emocja, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, jest górą.

Typowym przykładem jest tu palenie tytoniu, picie alkoholu, używanie narkotyków, czy przejadanie się. Mimo, że wielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że sobie szkodzą, to tak to robią. Nie ma tu logicznego wytłumaczenia. Po prostu emocja. Robią, bo lubią.

- Czy najprzyjemniejsze owoce, to zawsze te zakazane?
- Czy najprzyjemniejsze rzeczy muszą być nielegalne, niemoralne, albo te po których się tyje i choruje?

- Nie, ale dopóki koń steruje Twoim wozem, to niestety tak będzie.
- Jak pozbyć się emocji?
- Nie, konia nie należy się pozbywać, bo woźnica sam nie uciągnie wozu. Konia trzeba po prostu wytresować.

Można powiedzieć, że cała tajemnica wielkich osiągnięć wielkich ludzi leży na tej maleńkiej nieuchwytnej granicy między emocją, a intelektem. Co przeważy? Jeżeli emocja, to stoczymy się po równi pochyłej do biedy ewentualnie do poziomu szarej przeciętności. Jeżeli umysł, to będziemy się nieustannie wspinać i osiągać coraz to nowe szczyty.


Twój umysł jest komputerem pokładowym samosterującej się torpedy, która automatycznie naprowadza się na cel.
Cel jaki obiera Twoja torpeda, jest sumą informacji i emocji jakimi karmisz codziennie swój mózg. Jeśli dostarczasz mu rzeczy negatywnych, Twoje życie zmierza do destrukcji, jeśli pozytywnych - do sukcesu. Być może nie wiesz jeszcze, co to jest informacja pozytywna, a co negatywna. To już musisz sam dla siebie określić: otóż informacja pozytywna to ta, która mówi o tym co chcesz, aby się działo w Twoim życiu, o tym z czego chcesz budować swoją przyszłość. I analogicznie informacja negatywna, to mówiąca o tym, czego nie chcesz w życiu doświadczać.

Zastanów się teraz, ile czasu koncentrujesz się na rzeczach pozytywnych, a ile na negatywnych? Jeśli będziesz szczery w stosunku do siebie, z przykrością stwierdzisz, że większość czasu poświęcasz problemom.
Najpierw własnym, bo przecież dom, dzieci, praca, mąż, żona, finanse, zdrowie...... potem innych ludzi, bo przecież u nich nie jest lepiej. Jak już przerobisz problemy własne i innych, czas na brudy świata, bo przecież wypadki, wojny, nieuczciwość, korupcja, gospodarka, ekonomia, polityka.....
Gdy już to wszystko wprogramujesz w swój pokładowy komputer i zostanie Ci jeszcze trochę czasu, to najlepiej wyskoczyć do kina na jakiś horror, lub pożyczyć z wypożyczalni jakąś sensację, gdzie się strzelają, mordują, zdradzają.

Oczywiście możesz powiedzieć, że takie jest życie, że to nie Twoja wina, że nie masz wpływu......

- Tak, na losy świata masz niewielki wpływ, natomiast masz duży wpływ na losy swojego świata. Każdy z nas żyje w dwóch światach: obiektywnym i subiektywnym.

Obiektywny to ten, który stworzył Pan Bóg, a subiektywny to ten który sam stworzyłeś.
Obiektywny jest wspólny dla nas wszystkich, subiektywny jest inny dla każdego. Na przykład: grupa ludzi idzie ulicą. Obiektywnie są na tej samej ulicy, postrzegają ten sam świat, natomiast wewnętrzny świat każdego z nich jest inny. Jeden ma pieniądze, inny nie, ten jest zdrowy, tamten chory, ktoś czuje radość z życia, ktoś inny jest nieszczęśliwy. Każdy podąża w innym celu.

Wolna wola, to możliwość decydowania o swoim subiektywnym świecie.

A więc podejmij decyzję: czy chcesz być człowiekiem szczęśliwym, czy nieszczęśliwym, bogatym, czy biednym, zdrowym czy chorym.

Boskich praw nie zmienisz. Ale możesz je poznać i zastosować w życiu.

Poznając prawo aerodynamiki możesz spowodować, że coś cięższego od powietrza poleci, poznając prawo sukcesu możesz zostać bogatym i szczęśliwym.

---

www.sukces.l.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy świadomie wybieramy partnera?

Autorem artykułu jest Anna Grabka



Czym się kierujemy wybierając partnera? Co sprawia, że jedni ludzie wzbudzają nasze większe zainteresowanie, innych w ogóle nie bierzemy pod uwagę jako życiowego partnera?
Czy jest jakaś teoria, która tłumaczyłaby, dlaczego w jednej osobie się zakochujemy, a inna niejako z góry “odpada”?

Jest – nawet kilka naukowych opinii na ten temat.


1. Teoria biologiczna.

Zgodnie z tą teorią, wybieramy partnera, który zwiększałby szansę przetrwania gatunku.

I tak, mężczyzna wybiera kobietę, która jest: ładna, młoda, ma gładką skórę, lśniące włosy, czerwone usta, różowe policzki i błyszczące oczy.

Natomiast kobieta będzie szukała mężczyzny, który będzie umiał zgromadzić dobra materialne (pożywienie, pieniądze). Wybierze mężczyznę, który będzie w jakimś sensie górował nad pozostałymi.

Teoria ta nie bierze jednak pod uwagę innych ważnych aspektów naszego życia.

Trochę degraduje naszą rolę do biologicznego przetrwania, prawda? :-)

Myślę, że dobrze uzupełnia ją tzw. teoria wymiany.


2. Teoria wymiany (zwana także teorią równości)

Wybieramy partnerów równych sobie.

Jeśli kobieta lub mężczyzna mają pewne braki, wynikające z teorii biologicznej (np. w urodzie, czy w statusie społecznym) – będziemy szukać przyszłego partnera z cechami, które zrównoważą te braki. I tak, jeśli kobieta nie do końca podoba się mężczyźnie pod względem fizycznym, ale np. ma duże poczucie humoru, jest ciepła i sympatyczna – może zostać wybrana na życiową partnerkę, pomimo “niedomagań” w wyglądzie zewnętrznym.

Tak samo mężczyzna – jeśli nie będzie „rekinem biznesu”, ale za to będzie uprzejmy, inteligentny, miły – wypełni tymi cechami lukę w statusie społecznym i może być zaakceptowany przez partnerkę.


3. Teoria persony.

Mówi, że w wyborze partnera ważne jest, jak druga osoba zwiększa nasze własne poczucie wartości. Jeśli przy danej osobie czujemy się wartościowi, bardziej docenieni, lepsi – bardzo prawdopodobne, że wybierzemy kogoś takiego na życiowego partnera.

Myślę, że trzy powyższe teorie dość dobrze się uzupełniają.

Jednak istnieje jeszcze inny pogląd na problem dobierania się partnerów. Przeczytaj o IMAGO!


4. Imago.

Opiera się na budowie i funkcjonowaniu mózgu. Aby lepiej zrozumieć na czym polega - omówię najpierw krótko budowę mózgu, jaką zaprezentował Paul D. McLean. Podzielił on mózg na 3 koncentryczne warstwy:

1) pień mózgu (tzw. stary mózg)

Jest to warstwa mózgu ewolucyjnie najstarsza (występuje już u gadów). Odpowiada za reprodukcję, instynkt samozachowawczy, krążenie krwi, oddychanie, skurcze mięśni w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne.

2) układ limbiczny - jego funkcją jest generowanie intensywnych emocji.

3) kora mózgowa – najbardziej rozwinięta część mózgu człowieka. (tzw. nowy mózg)

Jest to świadoma część mózgu. Odpowiada za myślenie, reagowanie, nasze obserwacje, plany, przewidywania, pomysły, porządkowanie informacji, analizowanie różnych sytuacji.

Główne zadanie starego mózgu (naszej nieświadomości) to zapewnienie nam przetrwania. Jest on niemal cały czas w gotowości i “troszczy się” o nasze bezpieczeństwo.

Jednak informacje o zewnętrznym świecie czerpie on z obrazów, myśli i symboli wytworzonych przez nowy (świadomy) umysł. Dzieła więc zupełnie inaczej niż nowy mózg, który bezpośrednio styka się ze światem zewnętrznym.

Żeby zobrazować różnicę w funkcjonowaniu obu części mózgu posłużę się przykładem.

Spotykając ciocię Elę, kuzyna Adama i wujka Janka - nasz nowy mózg bez trudu ich rozpozna. Natomiast stary mózg odpowiadając głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję określi jedynie, czy dana osoba jest kimś:

- o kogo trzeba się troszczyć,
- kto może troszczyć się o nas,
- z kim można uprawiać seks,
- od kogo trzeba uciekać,
- komu trzeba się poddać,
- kogo trzeba zaatakować.

Nie zajmuje się więc odróżnieniem matki od ciotki, kuzyna od sąsiada. Tym już zajmuje się świadomy (nowy) mózg.

Jeszcze jedną ważną cechą nieświadomego umysłu jest brak poczucia czasu. Teraźniejszość i przeszłość zlewają się. W zasadzie dla starego mózgu istnieje tylko teraźniejszość.

Mając taki mini szkic obrazujący różnicę w funkcjonowaniu starego i nowego mózgu - spróbujmy teraz określić, jaki to ma wpływ na wybór partnera.

Nasz stary mózg nie odróżnia przeszłości od teraźniejszości i ma jedynie mgliste pojęcie o świecie zewnętrznym. A jednocześnie odpowiada głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję.

***

Gdy więc wybieramy partnera (zakochujemy się) - w dużej mierze nasz stary mózg ODTWARZA OTOCZENIE Z DZIECIŃSTWA! (czego raczej nie jesteśmy świadomi przy zakochaniu).

Okazuje się, że poszukujemy osoby, której dominujące cechy charakteru są podobne do cech osób, które nas wychowały. To, co spotkało nas w dzieciństwie - jest znane staremu mózgowi, a w związku z tym, że dla niego nie istnieje przeszłość – traktuje nasze dzieciństwo jak matrycę, do której się odwołuje.

Czyli niejako pomylił naszego partnera z rodzicem :-)

I nie zrobił nam tego na złość ;-)

Kierował się potrzebą uleczenia krzywd i urazów, jakie doznaliśmy w dzieciństwie!

Jako dorośli i świadomi ludzie - mamy możliwość wspólnie z partnerem wynagrodzić sobie niedobory z dzieciństwa.

Mówiąc o urazach i krzywdach nie mam na myśli jakichś ciężkich, traumatycznych przeżyć. Raczej chodzi mi głównie o urazy, jakie nas spotkały w związku z tzw. uspołecznieniem (np. może byłeś chłopcem, któremu wmawiano, że chłopcy nie płaczą; albo dziewczynką, której mówiono, że grzeczne dziewczynki nie mogą się złościć). To wszystko ma wpływ na nasze późniejsze wybory.

Teoria Imago w dużej mierze tłumaczy, dlaczego spośród wielu ludzi, których spotykamy – wybieramy naprawdę niewielu. Zdawać by się mogło, że mamy bardzo wyrafinowany gust. Nie zakochujemy się przecież w przypadkowych osobach...

Czy rzeczywiście nasz nieświadomy umysł dokonuje wyboru partnera?


---

Anna Grabka
www.relacje.net
Trwałe i szczęśliwe związki przyjaźni i miłości!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl